×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Kłopot z zielonymi kartami

Renata Kołton, wsp. Sylwia Szparkowska

Ogłoszona trzy tygodnie temu reforma dopiero zaczyna faktycznie wchodzić w życie. Lekarze rodzinni, do których zadzwoniliśmy, wypisali do tej pory najwyżej jedno-dwa skierowania na badania diagnostyczne ze specjalnej „szybkiej” kolejki pacjentom, u których chcą przyśpieszyć diagnostykę nowotworu.

Wielu lekarzy POZ zielonych kart nie wypisywało jeszcze wcale. – System dopiero zaczyna działać. Niby mieliśmy możliwość wystawiania kart od 1 stycznia, ale każdy wie, co się działo – mówią.

W tym kontekście nie dziwi więc sytuacja, że zaledwie 2 800 z kilkunastu tysięcy dotychczas wystawionych kart szybkiej diagnostyki i leczenia onkologicznego wypisali lekarze POZ. Oznacza to, że statystycznie co dziesiąty lekarz POZ wystawił jedną kartę. Ponad 70% kart wydano w szpitalach. Otrzymują je wszyscy pacjenci, którzy są leczeni onkologicznie. Pozwoli to szpitalom zwiększyć kontrakt z NFZ (diagnostyka w ramach „zielonej karty” nie jest limitowana), ale nie wpłynie zasadniczo na sytuację pacjentów.

Na możliwość logowania się do systemu pozwalającego na wystawianie kart wpłynął protest lekarzy z początku roku. – Karty możemy wystawiać właściwie dopiero od poniedziałku. Wcześniej czekaliśmy na umowę i były do załatwienia sprawy techniczne. Trzeba tam wprowadzać różne numery, kody, ustalić swoje hasło dostępowe – opowiada lekarz z Lubuskiego, z okolic Zielonej Góry. – Z drugiej strony nie miałem jeszcze pacjenta, który takiej karty by potrzebował. Sami pacjenci też o nią nie pytają. W sumie, ja mam pod opieką dużą populację dzieci – dodaje.

Podobnie jest w Krakowie. - U nas karta jeszcze nie zafunkcjonowała, ponieważ podpisywaliśmy aneks do umowy z Funduszem i nie mamy jeszcze numeru kontraktu z NFZ. Dopiero mając ten numer będziemy mogli ustalić sobie loginy i hasła i korzystać z aplikacji – mówi lekarka rodzinna. W tej przychodni pacjenci nie dostali jeszcze żadnej karty. - Obok nas są jeszcze dwa gabinety i jeszcze nikt nie wydał ani jednej karty. Myślę, że tak to wygląda w mniejszych przychodniach – mówi w rozmowie z mp.pl.

W mniejszych przychodniach problemem jest niski poziom informatyzacji. - Pracuję w przychodni, w której nie mamy komputerów w gabinetach, a żeby wystawić i wydrukować kartę, potrzebny jest dostęp do Internetu. Najprawdopodobniej za drukowanie i wypełnianie karty będzie u nas odpowiedzialna jakaś komórka administracyjna – opowiada lekarz z okolic Wrocławia, który nie wystawił jeszcze żadnej karty.

Lekarze czekają też na szkolenia. - Nie wystawiłem w tym roku jeszcze żadnej karty. Jesteśmy na etapie wprowadzania i szkoleń. W czwartek jadę na szkolenie do Urzędu Wojewódzkiego. Dopiero się uczymy, zastanawiamy jak do tego podejść, kto na tym zyska, a kto straci – dodaje inny lekarz rodzinny z okolic Grudziądza.

W tej sytuacji bardzo trudno jest powiedzieć, czy zmiany mają rzeczywiście wpływ na pacjentów. W poradniach, do których zadzwoniliśmy, sporadycznie zdarzały się sytuacje, w których pacjent miał szansę „przetestować” system – tzn. sprawdzić, czy rzeczywiście zielona karta pozwala mu wykonać diagnostykę za darmo i bez czekania. Jak to działa w praktyce?

- Pacjentka, której wystawiłem pierwszą kartę, miała wcześniej wyznaczony termin kolonoskopiigastroskopii na marzec, czyli za dwa miesiące – opowiada Paweł Moździerz, specjalista chorób wewnętrznych i medycyny rodzinnej z Libuszy (w Małopolsce) - Teoretycznie teraz, mając kartę onkologiczną, powinna mieć te badania wykonane szybciej. Chirurg onkolog stwierdził jednak, że nie jest jej to potrzebne. Oddał jej kartę i powiedział, żeby gastroskopię i kolonoskopię zrobiła w marcu.

W tym wypadku system więc nie zadziałał. - Podejrzewam, że ten lekarz jeszcze nie miał pojęcia, jak działać, i się po prostu wystraszył pacjenta z tą kartą. Wysłałem tę pacjentkę do szpitala w sąsiedniej miejscowości. Jakie są jej dalsze losy, na razie nie wiem. Myślę, że specjaliści są jeszcze mniej zaznajomieni z funkcjonowaniem pakietu niż lekarze POZ. Oni nie mieli żadnych szkoleń na ten temat – dodaje Paweł Moździerz.

Inaczej było w Krośnie (Podkarpacie). – Jedna z pacjentek została odesłana od specjalisty do lekarza rodzinnego z poleceniem „proszę przynieść kartę, zostanie pani przyjęta szybciej” – opowiada jedna z lekarek. Lekarka z Włodawy (Lubelskie): - Wiem, że pacjentka, której wystawiłam kartę, zgłosiła się do Centrum Onkologii, bo do mnie stamtąd dzwonili. Pacjentka została przyjęta, ale mieli problem z odszukaniem jej karty w systemie. W końcu się to udało – mówi.

Pacjenci o karcie wiedzą mało, a jeśli o nią pytają, to ci, którym ona w zasadzie nie przysługuje. - Na przykład tacy, którzy chorują już na nowotwór od kilku czy kilkunastu lat – mówi lekarka z Torunia. – Tymczasem karta ma służyć przyspieszeniu diagnostyki u osób, u których podejrzewamy nowotwór. Takiego pacjenta najpierw kierujemy na badania wstępne, a jeśli one potwierdzą, że rozwija się proces nowotworowy, możemy wystawić kartę i skierować pacjenta do odpowiedniej poradni czy do Centrum Onkologii w Bydgoszczy, które mamy w regionie – tłumaczy.

O tym, że po zieloną kartę zgłaszają się głównie pacjenci, którzy już są leczeni onkologicznie, mówi też Lesław Szot z Limanowej (Małopolska). - Jest dużo roszczeń osób, które są już zdiagnozowane i oczekują, że dostaną zieloną kartę, aby mieć pierwszeństwo w kolejce do zabiegu operacyjnego czy rozpoczętej już wcześniej diagnostyki. Wiadomo, że karta onkologiczna nie jest do nich adresowana. Służy rozpoznawaniu i diagnostyce różnicowej chorób nowotworowych. Ważne, aby pacjenci o tym wiedzieli i aby to narządzie nie było nadużywane – tłumaczy.

Na szybszą diagnostykę liczą też pacjenci z innymi schorzeniami niż onkologiczne. – Pacjenci proszą, by wystawić im kartę pozwalającą na szybszą diagnostykę np. w przypadku bólów brzucha diagnozowanych w kierunku jelita drażliwego, które jest dość uciążliwą chorobą – mówi lekarz z okolic Krakowa.

Obok spraw meretorycznych lekarze borykają się z trudnościami technicznymi. Pierwsza z nich to poprawne zalogowanie się w systemie. - 16 stycznia wystawiłam pierwszą, i na razie jedyną kartę – mówi lekarka z Włodawy. - Niestety nie obyło się bez trudności technicznych. Był problem z zalogowaniem, z tym, aby w systemie pojawiły się moje dane jako lekarza. Przy pomocy kolegów udało mi się z tym poradzić w ciągu dwóch dni. Także samo wystawienie karty nie wygląda tak prosto jak w reklamie. Jeśli ma się 10 minut na pacjenta, a w poczekalni kolejkę, to cały proces staje się dość skomplikowany.

Pierwszą kartę udało mi się wypisać dopiero 20 stycznia, bo wcześniej nie miałam elektronicznego pliku umowy. Fundusz odesłał mi ją dopiero 19 stycznia, i to po tym, jak sama się upomniałam. Wcześniej moje dane nawet nie widniały w systemie, więc nawet nie miałam możliwości wypisania karty – opowiada Urszula Puskarz, lekarz ze Starych Bogaczowic (Dolnośląskie).

Paweł Moździerz z Libuszy w Małopolsce: - Pierwszą kartę wystawiłem bez problemu, natomiast dzień później system wyrzucił mi komunikat, że nie jestem zatrudniony w swoim zakładzie. Oczywiście był to błąd systemu. Zgłosiliśmy ten problem informatykom z Funduszu w Krakowie. Powiedzieli: „nie pan pierwszy”. Po dwóch dniach znowu ruszyło – relacjonuje.

Lekarze skarżą się na konieczność ręcznego wypełniania rubryk w karcie. - Samo wystawienie karty dla osoby, która ma trochę do czynienia z komputerem, nie jest problemem – mówi Paweł Moździerz. – Natomiast dużym minusem jest to, że wystawiając kartę, muszę sam wpisywać swoje imię, nazwisko i numer prawa wykonywania zawodu. Te informacje są już w systemie i po zalogowaniu powinny pojawiać się w odpowiednich rubrykach formularza. Także dane pacjenta powinny zostać uzupełnione automatycznie po podaniu jego numeru pesel. Wpisywanie tego to strata czasu - dodaje.

Ten problem może rozwiązać NFZ lub firmy informatyczne dostarczające przychodniom programów do rozliczeń z Funduszem. - Oczekujemy, że karty będą wystawiane za pośrednictwem programów, z których korzystamy do rozliczeń z NFZ, a które teraz nie są do tego przystosowane. Teraz wypełnienie karty zajmuje sporo czasu – komentuje dr Lesław Szot z Limanowej.

– Nowa wersja programu, z którego korzystamy w przychodni, ma współpracować z systemem DiLO. Teraz trzeba pobrać numer karty z ogólnego portalu i wpisywać do tego, którego używamy. To duże utrudnienie – opowiada lekarz z Małopolski.

Są też błędy stawiające pod znakiem zapytania skuteczność całego systemu: - Niezrozumiałe jest dla mnie, dlaczego informacje dotyczące zleconej diagnostyki wypełniane są na karcie odręcznie dopiero po jej wydruku i tym samym nie będą później widoczne w systemie. Zawsze jest ryzyko, że pacjent kartę zgubi bądź nie weźmie jej ze sobą np. na wizytę u specjalisty bądź inną konsultację i wtedy lekarz nie będzie miał dostępu do kompletu informacji – ocenia Paweł Moździerz.

- Trudno też nie wspomnieć o o odwiecznym problemie z odczytywaniem odręcznego pisma... – dodaje lekarka rodzinna z Krakowa. – Konieczność ręcznego uzupełniania karty to krok wstecz.

27.01.2015
Zobacz także
  • Syndrom pierwszej faktury
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta