×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Ojciec

Felieton Katarzyny Kubisiowskiej

Skąd rak? Może stąd, że kosił trawę w lipcowych upałach, a nie miał w zwyczaju zakładać okularów przeciwsłonecznych? No i Czarnobyl. W głowach kłębiło się nam mnóstwo domysłów i jeden niepokój, który pęczniał z kwartału na kwartał.

Istniały te w obsłudze łatwiejsze i te, które co rusz się zacinały, albo, nie daj Boże, psuły się na amen. Gdy lał się z nieba żar ubierał podkoszulek z wyskakującą błyskawicznie na plecach plamą potu w kształcie strusiego jaja. Cholewy i płaszcz ortalionowy chronić miały przed strugami deszczu. Z domu wychodził skoro świt, wracał wczesnym wieczorem z przyklejonymi do twarzy źdźbłami skoszonej trawy. Zmęczony padał na tapczan, nie szło go dobudzić. Miał 38 lat, czyli mniej niż ja dzisiaj, żonę i dwójkę dzieci. Niebieskooki, wysportowany, z gęstą czupryną – wtedy do złudzenia przypominający Jana Englerta z „Domu”.

Bezpieka już czekała, gdy pod wskazany adres przyszedł odebrać bibułę. Początek stanu wojennego, 2 lutego, dzień jego urodzin. Za pasek wsadził butelkę gorzkiej żołądkowej; planował świętować z trzema kolegami z opozycji. W nysce, którą wieźli ich na komisariat, z gwinta łapczywymi łykami opróżniali flaszkę. Proces trwał krótko, wyrok nikogo nie zaskoczył: 3 lata więzienia, 2 lata pozbawienia praw publicznych. Na mocy amnestii wyszedł po pół roku. Ale pracować legalnie nie mógł – wtedy właśnie „na czarno” zaczął kosić parki krakowskie.

Jak miał 65 lat zaczął gorzej widzieć. Okulista stwierdził, że w oku ma zmianę mogącą się z czasem przekształcić w czerniaka naczyniówki. Prognozy sprawdziły się po roku. „Skąd rak?” – zastanawialiśmy się mamą i bratem. W rodzinie nikt nie chorował. Może dlatego, że kosił trawę w lipcowych upałach, a nie miał w zwyczaju zakładać okularów przeciwsłonecznych? No i Czarnobyl. W głowach naszych kłębiło się mnóstwo domysłów przez naukę niepotwierdzonych i jeden niepokój, który pęczniał z kwartału na kwartał. Potem z tygodnia na tydzień, w końcu z godziny na godzinę.

Czerniaka skóry wycina się, z gałką oczną jest inaczej. Najpierw ojcu włożono w nią płytkę izotopową, która miała chronić przed rozwojem choroby. Całkowicie gałkę usunięto dopiero po wielu miesiącach. Ojciec wyglądał jak prawdziwy pirat – siwa broda i czarna przepaska na oku. Jego wnuczka, moja córka, wtedy 3-letnia Hania, pod wrażeniem metamorfozy dziadka, wszystkim swoim lalkom jedno oko zalepiła plasteliną. Dzień po powrocie ze szpitala ojciec wsiadł w samochód i pojechał załatwić jakieś sprawy. Nie posłuchał lekarza, który zalecał by przynajmniej teraz zwolnił tempo życia. Zdanie – „oko ma nauczyć się pracować w pojedynkę” – puścił mimo uszu. Mama zamartwiała się – „A jak źle oszacujesz odległość między autami?”

Próbował udowodnić sobie i nam, że wszystko jest po dawnemu, że nic się nie zmieniło, że z jednym okiem, żyje się tak samo jak z dwoma i że to do końca nie taki straszny rak, przecież obyło się bez chemii. Identycznie jak mroźną zimą roku 82, w drodze na komisariat symbolicznym gestem obalenia pół litra usiłował wykiwać władzę ludową, tak wtedy, 30 lat później, chciał za wszelką cenę wykiwać chorobę. Chciał być od niej mocniejszy, chciał nad nią panować. Chciał pokazać, że to on nią rządzi, a nie ona nim. Chciał żyć.

Następny »

15.03.2016
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta