×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

My żyjemy

Felieton Katarzyny Kubisiowskiej

W książce „Są” Ewa Łętowska opowiadała Teresie Torańskiej, że o swoim mężu – Januszu - po jego śmierci myśli nieustannie. Że już nie poprowadzi audycji o operze, bo zawsze robili to razem. Że w żałobie sięgnęła po antydepresanty. Że na powrót Łętowskiego wciąż czekają ich psy. Że szuka dla siebie prostych zajęć, bo wykonanie skomplikowanych ją przerasta. Że długo nie mogła słuchać płyt, które wspólnie kolekcjonowali 40 lat. Że wszystko straciło sens, bo zabrakło celu. Że nie samotność jest najgorsza, tylko poczucie beznadziei.

W żadnym akapicie tej poruszającej rozmowy nie pada słowo, że ta dwójka się kochała. Ale my, czytelnicy, świetnie to między słowami czytamy.

Od śmierci Janusza Łętowskiego w lutym minęło 16 lat. Od dwóch lat nie żyje sama Torańska. A mnie nurtuje, co by dziś Łętowska powiedziała o procesie godzenia się z utratą ukochanego człowieka. Kiedy nadchodzi moment - jeśli w ogóle przychodzi - zgody na to, że codzienność ma inny egzystencjalny ciężar.

Bartek Prokopowicz owdowiał jako czterdziestolatek. Sam został z małym synkiem i z dotkliwą świadomością, że Magda, jego żona, zrobiła wszystko co w jej mocy, by wyszarpać życiu jeszcze jeden dzień. Między innymi o tym traktuje „Chemia”, fabularny debiut Prokopowicza - fikcyjna opowieść z silnym autobiograficznym zakotwiczeniem.

W związku z promocją filmu dziennikarze usiłowali dowiedzieć się od Prokopowicza jak sobie radzi AD 2015. W Tygodniku Powszechnym na pytanie Błażeja Strzelczyka, czy tęskni za Magdą, Prokopowicz odpowiada rzeczowo: „Nie. Czas pewne sprawy pożegnać. Zobacz, jak ja mam teraz tworzyć bezpieczny związek i dać poczucie bezpieczeństwa nowej kobiecie, gdy ona otwiera portale i gazety, i czyta moje opowieści o zmarłej żonie? Wiesz, jest to ciężkie z perspektywy kobiety, z którą teraz żyję.”1

Prokopowicz nie zastygł w formach żałobnych. Chce żyć dla siebie i dla syna. Nie stawia bliskich pod pręgierzem swojego żalu. Nie frustruje partnerki wynurzeniami o tym, jak piękna, mądra i wspaniała była jego zmarła żona. To byłoby okrucieństwo obleczone w białe rękawiczki. Prokopowicz daje przestrzeń do istnienia bez zapętlania się w sidła schyłkowości. Chce budować nowe na fundamentach niepodmytych falą utraty.

W psychologii utrzymuje się przekonanie, że prawidłowo przebiegająca żałoba trwa rok. Czyli nauka daje ludziom 12 miesięcy, by odzwyczaić się od istnienia drugiego. Dużo – bo to kawał czasu – mało – bo to kropla w oceanie wspólnie spędzonych za życia chwil. Ważne jest to, by nie zatrzasnąć się w pułapce martwoty. Podziwiam Łętowską za jej cichy heroizm, z jakim dziergała codzienność w pojedynkę. Prokopowicza szanuję za odwagę i męstwo.

„My żyjemy” – mogłaby ta dwójka powtórzyć za Andrzejem granym przez Adama Pawlikowskiego w „Popiele i diamencie”, nie pozwalającego zapalić Maćkowi Chełmickiemu, czyli Zbyszkowi Cybulskiego ostatniego kieliszka spirytusu, który w tej scenie pełni rolę lampionu.

1Bartek Prokopowicz, Pokuty nie będzie. W rozmowie z Błażejem Strzelczykiem / 12.10.2015

11.12.2015
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta